Menu

NA TERENIE PARAFII DZIAŁA KOŁO ŁOWIECKIE NR 6 "JELEŃ" W RYCHTALU

http://jelenwrychtalu.pl/

Sztandar Koła Łowieckiego "Jeleń" w Rychtal.

JUBILEUSZ 70 - LECIA KOŁA ŁOWIECKIEGO "JELEŃ" W 2024 ROKU

20 stycznia 2024 roku Koło Łowieckie "Jeleń" w Rychtalu świętowało obchody 70-lecia powstania. Prawie 200 osób zebrało się żeby uczcić tą okrągłą rocznicę. Uroczystość uświetnili swoją obecnością myśliwi z sąsiednich Kół Łowieckich z Łowczym Okręgowym na czele, Nie zabrakło też przedstawicieli władz lokalnych oraz Izby Rolniczej i Nadleśnictwa.

NIEZWYKŁE OKOLICZNOŚCI ODNALEZIENIA MONSTRANCJI W LESIE RYCHTALSKIM

Relacja Zenona Dziergwy z Mroczenia

Zenon Dziergwa

W niedzielę 3 listopada 2013 roku po zakończeniu "Polowania Hubertowskiego" jeden z uczestników podzielił się ze mną i z kolegami wiadomością, że w lesie przy drodze prowadzącej z Wielkiego Buczku do Sadogóry z prawej strony drogi znalazł jelenia – byka będącego już w stanie rozkładu. Natychmiast udałem się w towarzystwie innych myśliwych na wskazane miejsce. Po dokonanych oględzinach stwierdziliśmy, że ustalenie powodu śmierci zwierzęcia będzie bardzo trudne. Po powrocie do domu myśl o znalezisku nie dawała mi spokoju. Coś jakby podpowiadało mi, żeby wrócić w to miejsce: „Jedź i sprawdź, jaka była przyczyna śmierci tego jelenia„. Następnego dnia poprosiłem kolegę Mariusza, który był właścicielem urządzenie do wykrywania metali, aby pojechał wraz ze mną do lasu i pomógł ustalić czy w ciele zwierzęcia znajduje się kula z broni myśliwskiej, bo być może jeleń nie padł z przyczyn naturalnych. Na miejscu okazało się, że wykrywacz nie potwierdził moich przypuszczeń o postrzale. Włączone nadal urządzenie zaczęło jednak wydawać silny sygnał kilka metrów od zwierzęcia. Pierwsza myśl jaka się w nas zrodziła, to obecność w ziemi pozostałości po toczonych w tych lasach walkach podczas II Wojny Światowej. Przekonani o dużym ryzyku podjęliśmy jednak decyzję o rozkopaniu miejsca. Pamiętam, że powiedziałem wtedy do kolegi: „Oby to nie było nasze ostatnie kopanie”. Na głębokości około półtora szpadla naszym oczom ukazał się nagle dziwny błyszczący, metalowy przedmiot przypominający kościelną monstrancję. Część elementów była pogięta, jakby celowo do wewnątrz. Brakowało też podstawy na której osadzona mogła być całość. Nie odnaleźliśmy żadnego napisu, który pozwoliłby na ustalenie pochodzenia przedmiotu. Pytań nasuwało się wiele. Przede wszystkim dlaczego monstrancja została zakopana, kogo powiadomić o tak dziwnym znalezisku i dlaczego właśnie nam przydarzyło się to wszystko?. Sprawa nie dawała mi spokoju. Wieczorem postanowiłem zadzwonić do rychtalskiego proboszcza – kapelana naszego koła, który dzień wcześniej po zakończeniu polowania odprawił na Sadybie mszę w naszej intencji. Z tonu jego głosu wyczytałem, jak bardzo zaskoczyła go opowiedziana historia. Kolejnego dnia spotkaliśmy się na plebanii. Ksiądz po obejrzeniu znaleziska zaproponował, że odda ją do renowacji a następnie umieści w specjalnej gablocie na ścianie kościoła w Rychtalu, jako wotum św. Huberta. Pracy tej podjął się artysta Leszek Dziedzic z Kępna, który połączył też wszystkie ocalałe fragmenty monstrancji w jedną całość. Odtąd monstrancja zyskała w parafii nazwę „ Monstrancji Hubertowskiej” i zaczęła przyciągać uwagę wielu osób odwiedzających rychtalski kościół. Na gablocie został umieszczony napis: „ Monstrancja nieznanego pochodzenia odnaleziona w lesie rychtalskim przez myśliwych z Koła Łowieckiego Jeleń po polowaniu hubertowskim w listopadzie 2013 roku”. Ta niezwykła historia miała jednak jeszcze dalszą część w moim życiu. Do momentu odnalezienia monstrancji przez dwadzieścia lat mojej łowieckiej pasji nigdy nie miałem zaszczytu piastowania honorów „Króla Polowania”, aż nagle po tym wydarzeniu przez trzy kolejne tygodnie przypadał mi ten honor. Myślę, że św. Hubert miał w tym swój udział i to on odwdzięczył mi się za to, że nie zostawiłem tej sprawy. Swoją drogą trudno uznać za przypadek to, że znaleziony jeleń padł właśnie w tym a nie w innym miejscu. Gdyby tak się nie stało, monstrancja do dziś nie zostałaby odnaleziona a ja nie mógłbym się podzielić z Wami tą niezwykłą historią.

Zenon Dziergwa z Mroczenia.

"Monstrancja Hubertowska" - stan przed renowacją. Foto Zenon Dziergwa

Monstrancja świętego Huberta w gablocie na ścianie kościoła w Rychtalu

PRZEŁOM W ŚLEDZTWIE SPRZED 90 LAT?

W czasopiśmie „Nowy Przyjaciel Ludu” z roku 1923 p. Magdalena Maryniak z Kępna natrafiła na informację, która być może rozwiązuje zagadkę monstrancji znalezionej przez myśliwych z Koła Łowieckiego Jeleń podczas polowania w lesie koło Rychtala 3 listopada 2013 roku. W jednej z notatek czytamy, że monstrancja ta była bogato wysadzana kamieniami szlachetnymi. Odnaleziony w archiwum artykuł może wskazywać na to, że przeleżała ona w ziemi dokładnie 90 lat  a została skradziona właśnie z kościoła w Myjomicach.

Nowy Przyjaciel Ludu z 8.03.1923r.

HUBERTUS 2023

" ... jutro z rana Mszę miał w kaplicy leśnej: kruciuchna oferta/ Za myśliwych, msza zwykła świętego Huberta" ( Adam Mickiewicz "Pan Tadeusz" ) Msza na "Sadybie" dla Koła Łowieckiego "Jeleń" w Rychtalu przed polowaniem hubertowskim 4.11.2023r.

Foto: Kamil Broda

Foto: Tomasz Hordyjewicz

Foto: Tomasz Hordyjewicz

HUBERTUS 2022

W sobotę 5 listopada 2022r. odbyła się Msza Św. dla członków Koła Łowieckiego nr 6 Jeleń Rychtal po polowaniu zbiorowym z okazji wspomnienia Patrona myśliwych i leśników św. Huberta po której odbyło się poświęcenie nowego budynku Koła i wspólna agapa.

HUBERTUS 2021

W sobotę 6 listopada 2021r. odbyło się zbiorowe polowanie po którym członkowie Koła Łowieckiego nr 6 " Jeleń " w Rychtalu uczestniczyli we Mszy Świętej dla uczczenia Patrona myśliwych i leśników św. Huberta. Po liturgii odbyła się wspólna agapa.

Foto: Maciej Kłobus

Foto: Maciej Kłobus

RELACJA FOTOGRAFICZNA Z UROCZYSTOŚCI ŚW. HUBERTA NA PÓLKU POD BRALINEM 4 LISTOPADA 2019 ROKU 

Foto: Arkadiusz Puchała z Bralina

JUBILEUSZ 65 - LECIA KOŁA ŁOWIECKIEGO "JELEŃ" W 2018 ROKU

RELACJA FOTOGRAFICZNA Z UROCZYSTOŚCI ŚW. HUBERTA NA PÓLKU POD BRALINEM 5 LISTOPADA 2017 ROKU 

Foto: Arkadiusz Puchała z Bralina

RELACJA FOTOGRAFICZNA Z UROCZYSTOŚCI ŚW. HUBERTA NA PÓLKU POD BRALINEM 2 LISTOPADA 2014 ROKU

Foto: Arkadiusz Puchała z Bralina

Drodzy myśliwi! Wasza obecność wśród lasów wpisuje się w chlubną tradycję polskich myśliwych, którzy za miłość do naszej ziemi płacili nawet życiem. Jesteście spadkobiercami przepięknych kart historii, ale stajecie się też autorami nowego rozdziału polskiego myślistwa. W oparciu o święte prawo natury mądrze budujcie Waszą wspólnotę, w której będzie rządziła miłość do lasu i wszystkiego co w nim żyje. Nie traćcie świadomości, że całe stworzenie jest Bożym darem dla nas wszystkich. Szczęść Boże i Darz Bór ! Ks. kan. Mariusz Białobłocki -  Duszpasterz Koła Łowieckiego Jeleń w Rychtalu.

RELACJA INŻ. MIECZYSŁAWA TARCHALSKIEGO - NADLEŚNICZEGO NADLEŚNICTWA PAŃSTWOWEGO W RYCHTALU O PRZYGOTOWANIACH OBRONNYCH W REJONIE KĘPNA W 1939 ROKU

„Wybuch wojny zastał mnie na stanowisku nadleśniczego w Nadleśnictwie Rychtal, powiat Kępno, wchodzącego w skład Dyrekcji Lasów Państwowych w Poznaniu. Rychtal to miasteczko położone o 500 m od dawnej granicy z Niemcami. Nadleśnictwo poza nazwą nic wspólnego z miasteczkiem tym nie miało. Siedziba bowiem znajdowała się we wsi Sadogóra. Granica państwa tworzyła w tym miejscu łuk, którego jedno z ramion przebiegało z północy na południe, drugie zaś z zachodu na wschód. Lasy nadleśnictwa składały się z dwóch kompleksów, z których jeden położony był w głębi kraju koło Bolesławca, drugi natomiast tworzył odwrotny łuk do granicy, o którą opierał się na zachodzie i południu. Najbliższym nadleśnictwem położonym od strony północnej był Bralin, gdzie nadleśniczym był inż. Prebisz. Teczka „Mob” w nadleśnictwie Rychtal zawierała, na wypadek wojny, plan ewakuacji urzędu. Z dokumentów ewakuowane miały być: operat gospodarczy, wszystkie mapy, księgi kasowe bieżące, kasa, dokumenty osobowe personelu oraz teczki akt Tj i Pf. (tajne i poufne). Spośród osób pracujących w nadleśnictwie obowiązek ewakuacji dotyczył nadleśniczego wraz z rodziną, natomiast z reszty personelu ewakuowanym miał być ten, kto tego żądał. Środkami ewakuacji były podwody konne, do dostarczenia których obowiązani byli wyznaczeni chłopi ze wsi Sadogóra i Krzyżowniki. Napięcie przedwojenne na naszym pograniczu trwało już na dobre od czerwca. Wzrastało ono z każdym tygodniem, czego przyczyną były zarządzenia władz i wieści docierające z zagranicy. Mały ruch graniczny trwał jeszcze. Od nas chodzili ludzie na tamtą granicę do pracy. Wracając opowiadali o ruchach wojsk niemieckich i koncentracji we wsiach położonych wzdłuż granicy. Nocami słychać było z zachodu szczęk i łoskot,  jaki sprawiać mogą tylko wielkie masy żelastwa, zmasowanego we wszelkiego typu pojazdach. Kilku młodych pracowników nadleśnictwa powołano pod broń. Adiunkta inż. Zbigniewa Laszkiewicza do lotnictwa, gajowego Karolczyka do batalionu Obrony Narodowej. Mnie zmieniono przydział mob. Zostałem przez Dyrekcję Lasów Państwowych wyreklamowany jako niezbędny do przeprowadzenia ewakuacji urzędu w trudnych warunkach pogranicza zagrożonego inwazją. W sierpniu miejscowy komisarz straży granicznej Jan Maniewski, zwrócił się do mnie o pomoc w strzeżeniu granicy, wobec możliwości przechodzenia na naszą stronę hitlerowskich band dywersyjnych. Zebrałem leśniczych i gajowych najbliższych 4 leśnictw w budynku nadleśnictwa i wysłałem w dzień krążące patrole wzdłuż północnej części granicy, a nocą prócz tego, wysuwałem w tym kierunku czujki. Maniewski swoimi ludźmi, których po wzmocnieniu przez powołanych do batalionu Obrony Narodowej, miał 30, strzegł zachodniego odcinka. Żeby przeciwdziałać wrogiej propagandzie radia niemieckiego z odległego o około 40 km Wrocławia, zarządziłem  umieszczenie w oknie biura silnego aparatu radiowego, z którego  komunikatów mogła słuchać cała wieś. Praca codzienna w biurze biegła normalnie. W dnie sprzedaży, sprzedawaliśmy drewno, a w dnie wywozu było ono w lesie wydawane. Leśniczowie i gajowi, w czasie gdy nie mieli służby na patrolach granicznych, pełnili swoje obowiązki w lesie. Zmobilizowany batalion Obrony Narodowej prowadził prace umocnieniowe na zachód od Kępna. Umocnienia te miały stanowić pierwsze linie oporu. Od dowódcy batalionu Obrony Narodowej dostałem polecenie założenia zawałami wszystkich dróg i linii leśnych biegnących od granicy, tak na stronie zachodniej jak i południowej. Było to praktyczne zastosowanie umiejętności, jakie były w programie kursów wojskowo-leśnych dla gajowych, które były organizowane w roku 1938. w Margoninie dla DLP Poznań i Toruń, a których byłem komendantem. Zawały założyliśmy dokładnie, ale nie były one uzbrojone minami. Te mieliśmy dostać w dniach najbliższych. Niestety, nie otrzymaliśmy żadnych, a zawały nieuzbrojone niewielką były przeszkodą dla niemieckich czołgów. 26 sierpnia odwiozłem moją rodzinę na stację do Kępna i wysłałem do Warszawy. W ten sposób uzyskałem zupełną swobodę ruchów, która pozwoliła mi zając się tylko sprawami urzędu, a w krytycznym momencie wyrwać z grożącego mi przez Niemców ujęcia. 28 sierpnia nadeszło polecenie wypłacenia pracownikom poborów wraz z dodatkiem ewakuacyjnym. Pieniądze na ten cel były już w kasie nadleśnictwa od paru tygodni przygotowane. Do ewakuacji zgłosiło się dwóch leśniczych z rodzinami – Reimann i Musiał oraz sekretarz Pytel, kawaler. Pełniąc codziennie nasze obowiązki czekaliśmy na rozkaz ewakuacji. W biurze nadleśnictwa zapakowana stała skrzynia z aktami, księgami gospodarczymi i pieniędzmi, których zostało w dniu 31 sierpnia 6000 zł. Po wypłaceniu poborów i dodatków ewakuacyjnych. Wieczorem około godziny 20 dnia 31 sierpnia, odebrałem z Kępna ze starostwa polecenie wyprawienia pierwszego rzutu ewakuacji, którym miały być rodziny pracowników. Około godziny 22 wyjechała z Sadogóry rodzina leśniczego Rajmana. O godzinie 23 zadzwonił telefon i męski głos, przedstawiając się jako komisarz do spraw ewakuacji, zakomunikował mi, że ewakuacja została odwołana. Odpowiedziałem, że podwody pierwszego rzutu odeszły już przed godziną. Rozmowa została nagle przerwana. Następnego dnia dowiedziałem się w starostwie, że żadnego odwołania ewakuacji nie było. Około godziny 5 rano w dniu 1 września, obudził mnie huk motorów samolotowych. Ranek był, jak na tę porę roku wyjątkowo mglisty. Choć słońce już wzeszło, nie mogło się przedrzeć przez grubą warstwę mgieł, które zalegały niebo i ziemię, a w których huczały niemieckie bombowce. Zadzwonił znów telefon. Robotnik leśny z leśnictwa Musiała, położonego przy szosie do Kępna, donosił mi, że osadę zajęli Niemcy, i że leśniczy uciekł do lasu, a jego żona już poprzedniego dnia wyjechała do Kępna. W tej sytuacji miałem drogę odciętą. Postanowiłem co rychlej wyjechać z Sadogóry i jechać przez las. Samochód mój stał już przygotowany. Podjechanie do biura nadleśnictwa i załadowanie skrzyni z aktami i kasą, trwało 10 minut, po czym wyprzedzony przez Pytla i Rajmana na motocyklach, liniami i drogami, a czasem przez przełaj omijając nasze zawały, wydostałem się na szosę osiem kilometrów od Kępna. Spotkałem tam komisarza Maniewskiego z kilkoma swoimi ludźmi urządzającymi zawałę na szosie, ale cóż... znów bez uzbrojenia jej minami, których nie było”.

Fragment książki Andrzeja Antowskiego pt.: „Poznańscy leśnicy w służbie Wielkopolski Walczącej 1939-1945”

W NASZYCH LASACH

  Stanisław Kempa

        Z przejażdżki jesiennej w pobliżu Zgorzelca i Rychtala        

Cieniste chwieją się świerki.

W igiełkach wiatr szeleści

I cichą, jak szept piosenką                          

Młode krzewinki pieści…                                                            

Na skraju igrają brzozy:                                                              

Wiotkie gałązek kiście                                  

Na drogi leśne, na ścieżki,                                          

Złote zrzucają liście…                                                    

I wciąż się tulą do sosen,                                             

Spuszczając swe warkocze…                      

Tuż przy nich mała osika                              

Trzęsie się i dygocze.                     

Las cały tonie w kolorach,                                          

Wszystko się błyszczy mieni,                     

Spadają liście na ziemię -                                            

Kwiaty polskiej jesieni…                                             

Zrudziałe płaczą zioła… 

Długie jeżyn rozłogi                       

Splatają w gęste zarośla                                              

Tarniny, iwy, głogi.                                         

W powietrzu strzępią się przędze,                          

Nić za nicią ulata -                                           

I lecą na leśne zaręby                                   

Nici babiego lata…         

KONTO PARAFIALNE

Spółdzielczy Bank Ludowy Kępno / o. Rychtal 27 8413 0000 0500

1443 2000 0002

Dzisiaj jest

wtorek,
19 marca 2024

(79. dzień roku)

Święta

Wtorek, V Tydzień Wielkiego Postu
Rok B, II
Uroczystość św. Józefa, Oblubieńca Najśw. Maryi Panny

Licznik

Liczba wyświetleń:
6016379

Wyszukiwanie