Menu

"PIĘKNA NASZA ZIEMIA RYCHTALSKA"

Gminna Biblioteka Publiczna w Rychtalu 2021r.

Publikacja jest pokłosiem konkursu poetyckiego: "PIĘKNA NASZA ZIEMIA RYCHTALSKA" i zawiera wszystkie wiersze zgłoszone do konkursu oraz informacje na temat patrona roku 2021, lokalnego poety Stanisława Kempy.

ANDRZEJ NOLBERT

Andrzej Nolbert (ur. 1970r.) - nauczyciel, regionalista i poeta zamieszkały w Rychtalu. Współautor książki pt. "Kocham Rychtal. Opowieść o miejscowości i parafii Rychtal od zarania dziejów do dzisiejszego dnia" Wydawnictwo Koronis 2006r. Autor dwóch tomików poezji "Zachwiana równowaga zdarzeń" Wydawnictwo "Katakumby" Rychtal 2020r., zawierających wiersze z lat 1992 - 1998. W roku 2021 zwycięzca konkursu poetyckiego zorganizowanego przez Gminną Bibliotekę Publiczną i Parafię Męczeństwa św. Jana Chrzciciela w Rychtalu z okazji obchodów "Roku Stanisława Kempy".

Lubię mój dom wciśnięty pomiędzy inne,

przysiadł ukradkiem przy ulicy, której nazwa

nie zmieściła się na mapie ustawionej przed ratuszem

dla kurierów, dostawców, przypadkowych turystów...

 

Lubię tę ulicę za widok z okien nie całkiem przyjemny,

za burze, deszcze, słońce, za gwar i młodzieńczą wrzawę,

za pędzące do pracy znajome twarze

i za ludzi robiących zakupy nie zawsze znajomych...

 

Lubię ten rynek kwadratowy za jego ogrom

mierzony liczbą codziennie parkujących aut,

z dumnym ratuszem – świadkiem pokoleń i zdarzeń...

Dawniej – tętnił krzykiem sprzedawców i handlarzy...

Dziś – przygarnął lekarzy, dentystów i aptekarzy

czekających na zbolałych pacjentów...

codzienność wypełniona ciszą i spokojem

a urzędnicy w swych pokojach dzielnie pełnią wartę...

tu czas płynie wolniej... nie ma po co się śpieszyć...

Tylko od święta lub od wielkiego dzwonu,

zatętni rynek życiem, gwarem, szumem,

gdy w dal popłyną śpiewy procesji Bożego Ciała,

albo modlitwy wiernych kroczących drogą krzyżową,

czasem na placu rozlegnie się syrena,

a to znów ryk motocykli obudzi mieszkańców z letargu,

albo kolorowe dorożki i wozy w święto plonów zakwitną na chwilę,

lub też raz w roku na rynku zagości

rozgardiasz bożonarodzeniowego jarmarku,

na którym, po kilku szklaneczkach grzanego wina,

obcy na co dzień ludzie życzą sobie wzajemnie wesołych świąt...

wtedy jest inaczej – jakby rynek zachłysnął się powietrzem...

 

Lubię to miasteczko rozciągnięte

w dolinie zimowego smogu i letniej duchoty...

i tę smukłą wieżę kościelną, co wyznacza wszystkim rytm dnia...

 

Lubię ten kraik mały, prowincjonalny,

czy bogaty, czy biedny – nie wiem – jest po części moim –

taki znany i taki czasem przewidywalny...

 

Chciałbym zasnąć we wsi, a obudzić się w mieście...

wiatr porwał marzenia i gwizd lokomotywy,

już ich nie ma...

zostaliśmy my...

czy jutro będzie inaczej?

 

Andrzej Nolbert (21 marca 2021 r.)

 

PIOTR KOKOCIŃSKI

Piotr Kokociński (ur. 1953) – polonista, wrocławianin, członek Polskiej Akademii Filmowej. Prozaik i sce­na­rzy­sta (Samowolka, reż. Feliks Falk, 1993), au­tor sztuk dla Teatru Telewizji: Miś Kolabo (reż. Ryszard Bugajski, 2001), Golgota wrocławska /współ­au­tor: Krzysz­tof Szwa­grzyk/ (reż. Jan Komasa, 2008).​ Opo­wia­da­nia dru­ko­wał m. in. w „Ar­ca­nach”, „Pul­sie”, „Rzecz­po­spo­li­tej” (w do­dat­ku „Plus-Mi­nus”).

Jest autorem 2 powieści: Samowolka (Wydawnictwo Dolnośląskie 1997), Miś Kolabo (Państwowy Instytut Wydawniczy 2022). Miś Kolabo otrzymał nominację do tegorocznej Nagrody Literackiej im. Józefa Mackiewicza.

Opublikował wiele artykułów i szkiców o historii ziemi kępińskiej. A szczególnym przedmiotem jego zainteresowania jest Rychtal z przełomu XIX i XX wieku.

Dwa inne roz­dzia­ły po­wie­ści Człowiek z botanizerką dru­ko­wał w kwar­tal­niku li­te­rac­kim „Wy­spa” (2014 nr 4) i „Ty­go­dniku Kę­piń­skim” (R. 2015 nr 39-41).

W GODZINĘ ŚMIERCI

Piotr Kokociński

Koschik  sięgnął do skórzanej teczki. Wyjął niewielką książeczkę w zielonej płóciennej oprawie i wręczył  starcowi. Szczerze ucieszony Spribille kartkował książeczkę. – Nareszcie, nareszcie ją wydałeś. Dlaczego nie poprosiłeś Schubego o napisanie wstępu? – Nie było czasu, Bóg jeden wie, co się tam u nas jeszcze wydarzy! Latem drukarnia w Kępnie miała spory zapas papieru i mało zleceń, przez Drobiga zaproponowali mi tanio druk. Tekst już przed wojną był gotów. Dogadałem się z Drobigiem, że wykorzystam kilkanaście jego pocztówek. Dodałem około 40 swoich fotografii. I tak powstał ten przewodnik krajoznawczo-przyrodniczy po ziemi kępińskiej. – Stary Franz wzruszył się czytając dedykację a kiedy spojrzał na bibliografię ukradkiem ocierał łzy. Najwięcej było tam pozycji jego i profesora Schube. – Ascherson – rzekł Spribille – stale nam powtarzał: nieważne ile masz publikacji. Liczysz się w nauce, jeśli się na ciebie powołują…Później trochę się spierali o to, komu zwycięzcy przyznają Rychtal. Koschik nie miał wątpliwości: hrabia Szembek doprowadzi do przyłączenia Rychtalskiego Kraiku do Polski. − Zacna rodzina – mówił Spribille − ci Szembekowie, ale to echte Polacken. Masz rację: postawią na swoim. − Dziwisz się? Nie, nie. A co z wami? − pytał Spribille. − Z kim? − Z tobą? Z Burdą? − Ja zostanę, Burda wyjedzie, bo zraził do siebie wielu rychtalan. – Ty chcesz zostać?  A Paul? – Syn jest zabezpieczony. Mam trochę złota w skrytce w banku. Za dobrą cenę sprzedałem folwarczek po moim bracie. Wystarczy synowi na zakup mieszkania i kilkanaście lat dostatniego życia w Breslau. Zresztą nawet  jeśli Rychtal zostanie w Niemczech, to co historyk z doktoratem miałby tam robić? On nie chce uczyć w szkole. Marzy o karierze naukowej. A ja teraz sprzedaję swoje gospodarstwo, przeniosę się do Rychtala. Kupię domek w rynku. − A proboszcz? Co on zrobi? – dopytywał Spribille. − Nieborowski ucieknie, albo go Polacy wygonią. − Księdza? Co ty mówisz? − Nieborowski to z pochodzenia Polak! – Tak?! – Spribille nie mógł w to uwierzyć. – Rozmawiałem z jego matką, przecież ona mieszkała na rychtalskiej plebanii. Lubiła sobie ze mną pogadać po polsku, bała się utrzymywać znajomość z Polakami, bo syn  się na to krzywił. – Niby nazwisko polskie… A wiesz, Peter, przypominam sobie, że jak byłem u Nieborowskiego ze trzy lata przed wojną, to jadąc jego bryczką do siemienickiego lasu, zabrałem staruszkę Nieborowski, żeby mogła uczestniczyć w mszy odprawianej po polsku w Siemianicach, tak było! − Znajomy Żyd z Kępna mówił o nim: myszygene! I miał rację, Franz. − Meszuge? To chyba, to chyba niezbyt eleganckie. − A czytałeś teksty Nieborowskiego? − Nie, ale przyznaję, był nazbyt rozpolitykowany, to prawda… − Biskup dawno powinien był go przenieść, wiem od jednego z kurialistów, że mają z nim problem.

Tekst został zaczerpnięty z "Magazynu Internetowego Helikopter" Zainteresowanych odsyłam do poniższych linków:

https://opt-art.net/helikopter/11-2015/piotr-kokocinski-w-godzine-smierci-i/

https://opt-art.net/helikopter/12-2015/piotr-kokocinski-w-godzine-smierci-ii/

O. KONRAD STOLAREK 

O. Konrad Feliks Stolarek, urodzony 31.10.1913 r. w Rychtalu, syn Leona i Marty z Taniewiczów, kapłan Zgromadzenia Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej, bohater II wojny światowej, pułkownik Wojska Polskiego, kawaler Orderu Virtuti Militari, harcmistrz RP, założyciel i redaktor miesięcznika Niepokalana, były prowincjał i superior Instytutu św. Kazimierza w Vaudricourt we Francji, rektor Polskiej Misji Katolickiej w Luksemburgu. Zmarł 2.02.2007 r. w Maisnil-les-Ruitz we Francji.

O. KONRAD STOLAREK OMI KAPŁAN, ŻOŁNIERZ, REDAKTOR 

Redakcja: Agata i Zbigniew Judyccy IRB Vaudricourt - Warszawa, 2007r.

Fragmenty

NA ZAOLZIU

Zaolziańska Orłowa stała się pierwszym miejscem mojej działalności kapłańskiej po ukończeniu studiów w czerwcu 1939 roku. Jako katecheta miałem uczyć młodzież zasad wiary. Wybuchła wojna i przekreśliła wszystkie plany przełożonych. Z ośmioosobowej obsady naszej zakonnej wspólnoty zostało nas po 1 września tylko dwóch: ks. Antoni Grzesik i ja. Niemcy zgodzili się na odprawianie polskich Mszy św. w tych kościołach, w których zostanie wygłoszone co najmniej jedno kazanie w języku niemieckim. Okoliczni księża nie znali niemieckiego. Dojeżdżaliśmy zatem z ks. Grzesikiem, na ile było to możliwe, do najbliższych kościołów, by wygłaszać 5-minutowe kazania po niemiecku i ratować w ten sposób, co się jeszcze dało ocalić. Po jednym z kazań w języku niemieckim w Orłowej w czasie udzielania chrztu zjawił się w zakrystii oficer SS. Zrobiłem szybki rachunek sumienia, czy nie powiedziałem w kazaniu nieopatrznie czegoś, co mogło się nie podobać zaborcom. Dla pewności jednak wybrałem najbardziej uroczystą formę chrztu. Długo trzeba by szukać w rytuale rzymskim tych ceremonii, jakie wówczas zastosowałem. Miało to ten skutek, że kiedy wróciłem do zakrystii, SS-mana już nie było. Zostawił wizytówkę, na której dopisał, że chciał ze mną porozmawiać, bo z akcentu, jakim głosiłem kazanie, wywnioskował, że mogłem pochodzić  tylko z Rychtala, bo tylko tam tak mówiono po niemiecku. Obiecał przyjść znowu. Zgadzało się. Urodziłem się w Rychtalu. Z ciekawskim SS-manem chodziłem do szkoły. Nazywał się Raschke. Ale nie zobaczyliśmy się już więcej. Wkrótce potem wybrałem się na Zachód.

W LYONIE

W drugiej połowie maja 1943 roku przybyłem do Lyonu. Kilka dni przedtem znalazłem się jako skoczek spadochronowy we Francji, gdzie w jasną, księżycową noc wylądowałem kilkanaście kilometrów na północ od Le Puy. Siedziałem w tramwaju, który miał mnie dowieźć do kantyny PCK, gdzie pracowała jako kierowniczka Zofia Śliwowa. Miałem dla niej i jej męża wiadomości od syna Józika. Jeszcze kilka dni wcześniej odwiedził mnie na lotnisku w Heston pod Londynem w mundurze podporucznika. W pewnym momencie uświadomiłem sobie, że tramwaj jedzie nie w moim kierunku. Wysiadłem na najbliższym przystanku. Tramwaj ruszył, ale nie ujechał nawet stu metrów, kiedy z pobliskich domów wyskoczyli żołnierze w mundurach gestapo i zabrali z tramwaju wszystkich pasażerów. Przypadek? Wierzę, że to Opatrzność!. Kilka dni później z tego samego Lyonu wybierałem się do północnej Francji, gdzie miałem pewną misję do spełnienia. Miał mi towarzyszyć ks. Antoni Sawicki, bo jako przedwojenny duszpasterz w Barlin znał dobrze tamte strony i miał dużo znajomości. Było to nasze pierwsze spotkanie po dwu latach. Ks. Sawicki, z natury bardzo wrażliwy, był tym spotkaniem niesłychanie podniecony. Nie mógł się opanować nawet w czasie kolacji w jednej z restauracji na placu Bellecourt, na którą go zaprosiłem. Przy sąsiednim stoliku siedziało dwu gestapowców w cywilnych ubraniach. Po kolacji szli za nami w kierunku dworca Perrache. Kiedyśmy się znaleźli na wysokości centrali gestapo, zaaresztowali nas. Podejrzewali ks. Sawickiego z jego blond czupryną, że jest uciekinierem z armii niemieckiej.  Wypuścili go po przeszło dwugodzinnych przesłuchaniach, stwierdziwszy telefonicznie na komisariacie policji w Beaucaire, że jest znany w tym mieście. Mnie wypuszczono po zbadaniu mojej teczki. Zawartość nie wzbudzała podejrzeń. A przecież w kieszeniach sutanny miałem kilka tysięcy dolarów oraz list kardynała Hlonda do Generała Sikorskiego. Tego samego wieczora odjechałem paryskim pociągiem z Lyonu.

W ANDORZE

Po trudnej wędrówce z Pamiers poprzez Pireneje dotarliśmy wreszcie śmiertelnie zmęczeni do Andory. Po wykonaniu zadania we Francji dołączono mnie do grupy 10 „turystów” starających się również dotrzeć do Anglii. Spotkałem tu niespodziewanie mojego przyjaciela, harcmistrza Wacka Śledziewskiego. Trzymaliśmy się razem. W dwójkę było nam raźniej. W Andorze zakwaterowano mnie u byłego gubernatora Leridy. Po kilkugodzinnym wypoczynku spotkałem się znowu z moją grupą. Miał nas przeprowadzić na stronę hiszpańską Hiszpan, który jakoś nie wzbudzał sympatii ani zaufania. Po krótkim namyśle powiedziałem mojemu opiekunowi, by znalazł mi inny sposób przekroczenia granicy. Nazajutrz taksówkarz przewiózł mnie do Seu de Urgell. Natomiast grupa, z którą się rozstałem w Andorze wpadła w ręce Hiszpanów - przewodnik wsypał - i wszyscy wylądowali w obozie Miranda. Ja natomiast poprzez Barcelonę, Madryt, Sewillę i Gibraltar bez większych przeszkód dotarłem do Anglii. Przypadek? Opatrzność?.

STANISŁAW KEMPA 

Stanisław Kempa - W latach 1925 – 1927 był tymczasowym nauczycielem w Szkole Powszechnej w Krzyżownikach. Z dniem 1 sierpnia 1927r. został przeniesiony do Rychtala, gdzie pracował do 1934r. Następnie przez wiele lat był nauczycielem i wychowawcą w Liceum Ogólnokształcącym w Ostrzeszowie. Spoczywa na cmentarzu w Ostrzeszowie.

Nauczyciele rychtalskiej szkoły powszechnej w roku szkolnym 1927/28. Siedzi Ludwik Perlitius - kierownik. Stoją: p. Wosiówna i Stanisław Kempa.

Grono pedagogiczne w 1934 roku: siedzą: Stefania Szczerkowska, Ludwik Perlitius - kierownik, Janina Wolaninówna. Stoją: Stanisław Kempa, Czesław Ławniczak.

Zdjęcie z VI lub VII klasy, rok 1947-48. Siedzą od lewej str. p. Stanisław Szubert, p. Kazimiera Nowicka, p.Edward Nowicki, p.Jan Kaczmarek-kierownik, p.Janina Szymańska- wych. klasy i p.Stanisław Kempa.

Nauczyciele Szkoły Ogólnokształcącej Stopnia Podstawowego i Licealnego, rok 1955. Ostrzeszów

Stanisław Kempa w 1967r. ( Archiwum Tadeusza Gawrysiaka.)

Grób św. pam. Stanisława Kempy na cmentarzu parafialnym w Ostrzeszowie.

Echo Rychtala

Opuszczam bory – spoglądam z dala

Na horyzoncie domy Rychtala

Wśród rozłożystych drzew.

W poświacie słońca wszystko się mieni,

I wszystko kąpie w bujnej zieleni.

I lekki muska wiew…

 

Małe miasteczko – tyle uroku

I tyle piękna na każdym kroku

Każdy zakątek śle:

Krótkie uliczki, stare zaułki

I domy miłe, niby szkatułki

Na ciemnym sadów tle.

 

Miasteczko drogie! Ugór zasiany

I wszystkie bliskie zbożowe łany

Do twych się garną rąk,

A szmaragdowa, przepiękna szata,

Co cię przystraja, stopy oplata-

To pas kwiecistych łąk.

 

W bujnej zieleni strumyk się wije

I wciąż błękitną wygina szyję,

Spokojnie płynąc w dal-

I monotonnie, cichutko mruczy,

I tylko czasem głośniej zahuczy,

Jakby rozsiewał żal…

 

Pamiętam ptaków przeróżne śpiewy,

Gdzie wyrośnięte, cieniste krzewy

I gdzie zdziczałe bzy…

Ach ten wieczorny koncert słowika

I zabłąkane głosy puszczyka -

Przeszłości mojej sny !...

 

Więc lubię Rychtal, pobliskie wioski,

Cały zakątek, cichy, beztroski

I każdy polny kwiat,

Bo tu mi życie płynęło mile

I tu przeżyłem szczęśliwe chwile -

Wiele młodzieńczych lat.

Ludwik Perlitius

Chwila zadumy      

(Pamięci Ludwika Perlitiusa - nauczyciela i kierownika szkoły w Rychtalu)

 

Pamiętam szkołę, pamiętam dzieci,

Wieżę kościelną, co z dala świeci I księżyc,

co w mrokach tli,

Lecz nade wszystko zawsze mnie wzrusza

Świetlana postać Perlitiusa

I wtedy smutno mi… 

Zawsze pogodny, nigdy w rozterce, 

Dla wszystkich miałeś otwarte serce

I przyjacielską dłoń, 

Więc za tę dobroć, pracę mozolną           

I sławę „Lutni” i mowę szkolną

Chylimy naszą skroń.                               

Dziś przy Twym grobie mówią pacierze,                                  

Składając wieńce i kwiaty świeże,                     

A ja mych rymów dar:                              

Niech ptaki zlecą z bliskiej czereśni I moniuszkowskie nucą Ci pieśni,          

Bo pieśni siałeś czar…

W naszych lasach

(Stanisław Kempa – z przejażdżki jesiennej w pobliżu Zgorzelca i Rychtala)

Cieniste chwieją się świerki.                                                                    

W igiełkach wiatr szeleści                                          

I cichą, jak szept piosenką                         

Młode krzewinki pieści…                                                           

Na skraju igrają brzozy:                                                              

Wiotkie gałązek kiście                                 

Na drogi leśne, na ścieżki,                                         

Złote zrzucają liście…                                                   

I wciąż się tulą do sosen,                                            

Spuszczając swe warkocze…                     

Tuż przy nich mała osika                             

Trzęsie się i dygocze.                    

Las cały tonie w kolorach,                                    

Wszystko się błyszczy mieni,                    

Spadają liście na ziemię -                                           

Kwiaty polskiej jesieni…                                             

Zrudziałe płaczą zioła…

Długie jeżyn rozłogi                      

Splatają w gęste zarośla                                             

Tarniny, iwy, głogi.                                        

W powietrzu strzępią się przędze,                         

Nić za nicią ulata -                                          

I lecą na leśne zaręby                                  

Nici babiego lata…                                         

 

KONTO PARAFIALNE

Spółdzielczy Bank Ludowy Kępno / o. Rychtal 27 8413 0000 0500

1443 2000 0002

Dzisiaj jest

wtorek,
19 marca 2024

(79. dzień roku)

Święta

Wtorek, V Tydzień Wielkiego Postu
Rok B, II
Uroczystość św. Józefa, Oblubieńca Najśw. Maryi Panny

Licznik

Liczba wyświetleń:
6015978

Wyszukiwanie